-Palant!
- To jedyne słowo, które przyszło mi na myśl zaraz po
przebudzeni.
Gdy
tylko otworzyłam oczy a wspomnienia wczorajszej nocy zaczęły
układać się w logiczną całość zdałam sobie sprawę z tego jak
bardzo byłam naiwna.
Przecież
to nie miało prawda się udać! – Głos w mojej głowie
odbijał tą myśl jak echo.
Wczorajsza
randka nie była pierwszą pomyłką w moim życiu, można nawet
powiedzieć, że była jedną z tysięcy, które popełniłam
słuchając kłamstw palantów pokroju Igora. Tak właśnie miał na
imię i była to chyba jedyna prawdziwa informacja na jego temat z
pośród wszystkich tych wyssanych z palca idiotyzmów, w które
niestety na początku wierzyłam mu bezgranicznie. Jak zwykle
oczarowały mnie piękne słowa i ładna buźka i gdyby nie to jak
pogubił się w bajeczkach, jakie mi opowiadał, kto wie, może
obudziłabym się teraz w zupełnie innym miejscu. On natomiast
miałby poczucie spełnienia i nową przygodę na swoim koncie.
Wieczorami opowiadałby o tym ze szczegółami swoim kolegom a mnie
odesłałby o pranku do domu mówiąc "to była pomyłka".
-
Postaraj się o tym zapomnieć. – To zdanie powtarzałam sobie w
głowie tylko po to, aby wczorajszy wieczór był już jedynie
przeszłością i nie popsuł mi tego sobotniego poranka.
Gdy
powoli oswoiłam się ze wszystkimi faktami postanowiłam, że
najwyższa pora, aby podnieść się z łóżka i stawić czoło
temu, co czeka mnie dzisiejszego dnia. Kawa, która wczoraj miała
postawić mnie na nogi nadal leżała na kuchennym blacie. Sięgnęłam
po nią i upiłam łyk.
-
Obrzydliwa – to słowo bardzo optymistycznie opisywało to jak
dzisiaj smakowała. Nie miałam jednak ochoty na parzenie nowej
filiżanki.
Po
dopiciu wczorajszych resztek postanowiłam zabrać się za sprzątanie
mojej „kawalerki” przypominającej w tej chwili bardziej chlew
niż pokój z aneksem kuchennym oraz łazienką. Porwałam z krzesła
wczorajsze ubrania i zwijając je w kłębek cisnęłam do otwartego
kosza na pranie. To samo zrobiłam z całą resztą rzeczy, leżących
w dziwnych miejscach, w których je wczoraj zostawiłam, gdy
podekscytowana stroiłam się na spotkanie. Byłam przekonana, że
będzie to naprawdę miły wieczór. Bardzo się myliłam. Kolejna
myśl o tym mężczyźnie sprawiła mi ból. Jednak nie trwało to
długo, ponieważ nie miałam ochoty na dłuższe użalanie się na
swoją głupotą i postanowiłam sobie w duchu:
-Następnym
razem będę mądrzejsza- tak naprawdę nie miało żadnego pokrycia
z rzeczywistością gdyż wiedziałam, jaka jestem.
Pokój
wyglądał o wiele lepiej, nie licząc sterty naczyń, na których
mogła już powoli rozwijać się nowa cywilizacja. Podchodząc w
stronę z zlewu zapełnionego po brzegi sięgnęłam do szafki, gdzie
znajdował się ostatni czysty talerz. Zrobienie kanapek zajęło mi
jakieś 5 minut, natomiast na zjedzenie ich potrzebowałam zaledwie
minuty, ponieważ praktycznie połykałam je jedna po drugiej. Gdy
talerz był już pusty dołożyłam go do reszty naczyń, po czym
skierowałam się w stronę łazienki. Jeśli dobrze pamiętam
pozostawiłam w jeszcze gorszym stanie niż cała resztę. I wcale
się nie myliłam. W środku zastałam coś, co przypominało napad
na sklep z kosmetykami. Roztrzaskany puder spoczywał na ziemi, tam
gdzie go zostawiłam. Obok leżała gąbka, która próbowałam jakoś
naprawić ten bałagan, który powstał, gdy zrzuciłam go łokciem z
umywalki. Jednak czas, jaki mi pozostał zmusił mnie do tego, aby po
prostu odłożyć to na później. Reszta moich skarbów leżała w
umywalce lub pod nią. Nie, absolutnie nie, dlatego że jestem
bałaganiarą. Wszystko to runęło po tym jak podniosłam się z
kafelek, aby poprawić moje włosy, których jeszcze nie zdążyłam
doprowadzić do ładu. Szybkimi ruchami rozczesywałam je, gdy nagle
spostrzegłam, że zegarek na mojej ręce wskazuje godzinę 19.00.
Wtedy zła na siebie i na moje niezdecydowanie przy wyborze sukienki
(pochłaniające mi zresztą zawsze tak samo dużo czasu) odłożyłam
szczotkę z takim impetem, że mała półeczka na kosmetyki,
przykręcana moim własnymi rękoma, po prostu runęła na ziemie.
Teraz wydawało mi się to zabawne. Jednak po chwili uśmiech zniknął
z mojej twarzy, gdy zobaczyłam jak ten upadek niefortunnie rozbił
płytkę tuż pod moją umywalką.
-
Czy on był tego wart? – Ta myśl przeszła mi przez głowę.
Jednak
nie zdążyłam się na tym zastanowić, ponieważ nagle usłyszałam
dźwięk przychodzącego sms’a. Wbiegłam do pokoju jak oparzona
licząc na to, że nie jest to ta wiadomość, jakiej bałam się
najbardziej. Złapałam za telefon, leżał tuż przy butelce z wodą
zostawionej tam wczoraj wieczorem, gdy była dla mnie niczym oaza na
pustyni. Na wyświetlaczu mojego telefonu zobaczyłam wiadomość od
Igora a w niej jedynie cztery słowa.
Podobno
kłamstwo "ma krótkie nogi" i "nie popłaca" , a
jak jest z prawdą?
Może
opowiadanie jeszcze nie dobiegło końca oraz jaka jest druga strona
medalu?
M.W